Kilka słów w sprawie bobrów

Co jakiś czas słyszy się, że bóbr jest gatunkiem konfliktowym, a efekty jego dość szybkiego rozprzestrzenienia się w Polsce są uciążliwe dla niektórych form gospodarki, a także dla budżetu państwa, bo to ostatnie zobowiązane jest do wypłacania odszkodowań za straty wyrządzone przez te gryzonie. Nie ma co ukrywać, lokalnie bóbr może dać się we znaki, a to wycinając sad, a to zalewając teren, na którym ktoś ma posiadłość lub uprawia ziemię, rozkopując groble itp. Co jakiś czas można też w mediach usłyszeć kwoty strat lub odszkodowań wypłacanych każdego roku przez państwo.

W takim kontekście nie trudno stworzyć narrację definiującą bobra jako szkodnika, którego liczebność i rozmieszczenie powinno być kontrolowane. Sprawa nie jest jednak prosta i mimo pewnej uciążliwości bobrowego sąsiedztwa należy się zastanowić nad kilkoma sprawami. Po pierwsze, skąd wynika obecny konflikt bóbr-człowiek, a po drugie czy straty powodowane przez ten gatunek faktycznie są dużym obciążeniem dla budżetu, na tyle dużym aby uzasadniać kontrolę liczebności bobrów w chwili obecnej? Z tego drugiego wynika też pytanie, czy korzyści z obecności bobrów w skali kraju nie kompensują poniesionych wydatków.

Konflikt między ludźmi i bobrami może mieć charakter socjologiczny. Zasadniczo po II Wojnie Światowej bóbr zniknął z większości terytorium Polski. Pokolenie, dla którego w historycznych czasach obcowanie z bobrem nie było rzadkością zasadniczo wymarło, a kolejne pokolenia przez dekady prawie nie miały z bobrami styczności. Bóbr jawi się więc jako coś nowego, jak przybysz, który kolonizuje niezajęte wcześniej tereny. Niezajęte z naszej perspektywy czasowej. Socjologiczne podejście może wiele wyjaśniać, ale nie powinno być powodem do uznania bobra za nowość, a jego obecność za stan który należy za wszelką cenę niwelować. Nawet jeżeli ewolucyjnie mamy zaszyty w mózgach lęk przed nowościami.

Kolejna sprawa, to fakt, że bóbr powrócił ale w czasie, gdy w stosunku do jego historycznego występowania ubyło siedlisk. Spotkałem się kiedyś z szacunkami, że polskie rzeki na skutek kanalizacji skrócono o ok. 1/3 (nie jestem w stanie tego łatwo zweryfikować, ale wydaje się to możliwe, gdy tylko porówna się na losowych rzekach długości obecne w stosunku do długości wynikających z odciętych, jeszcze istniejących zakoli lub śladów po nich). Do tego, w niektórych miejscach wszelka gospodarka, łącznie z zabudową zbliżyła się do rzek. Na skutek regulacji rzek, ale też pozornej ochrony przeciwpowodziowej weszliśmy kilka dekad temu (i nadal wchodzimy) na terenie ryzykowne, zarówno ze względu na powódź jak i potencjalne interakcje z wszelkimi organizmami związanymi z wodą od komara po bobra. Przy obecnej zmniejszającej się pojemności siedlisk i penetracji terenu (tej wynikającej z umiejscawiania infrastruktury i gospodarki zbyt blisko wody) nie unikniemy konfliktów.

Czy jednak sposobem na łagodzenie konfliktu jest ograniczenie liczebności bobrów? Nie do końca. Po pierwsze nie wiadomo na jakim poziomie ustanowić taką liczebność. Po drugie, zmniejszenie liczebności w ogóle nie musi spowodować, że bobrów ubędzie akurat tam, gdzie jest nam najmniej z nimi po drodze. Po trzecie, trzeba pamiętać, że miejsca konfliktowe w kontekście bobrów są w dużej mierze zbieżne z miejscami, gdzie wszelka działalność niesie ze sobą ryzyko strat w wyniku powodzi i podtopień (nawet bez udziału bobrów).

Zaryzykuję to stwierdzenie, że dopóki w Polsce nie powstanie strategia wycofywania się z gospodarką z terenów zalewowych jedynym skutecznym sposobem łagodzenia nastrojów antybobrowych będą odszkodowania. Bóbr jest jakby nie było własnością skarbu państwa i jako taki w logiczny sposób sam w sobie stanowi wartość (to argument dla tych, dla których bioróżnorodność sama w sobie nie jest wartością) i tę wartość podobnie jak niektóre nierentowne zabytki lub miejskie pływalnie należy utrzymywać. Po drugie, wartość działalności bobrów da się wycenić, nie tylko szkody jakie powodują, ale też korzyści, które dzięki ich obecność odnosi człowiek. To podejście nazywa się usługami ekosystemowymi (US). US, to wartość, którą można (choć niekoniecznie) przeliczyć na pieniądze. US nie są bezpośrednim przełożeniem zasobu na pieniądze (np. nie chodzi tu potencjalną wartość mięsa bobrów na rynku), ale mówią o korzyściach, które czerpiemy pośrednio z działalności danego organizmu lub większego układu przyrodniczego. Dobrym przykładem są zapylacze – US nie mówią o wartości miodu, ale o korzyściach wynikających z tego, że użytkowe rośliny są zapylane, inny przykład to las – US nie mierzy się tu kubikami drewna, ale np. tym, że jako tereny rekreacyjne mogą sprzyjać mniejszej ilości różnych schorzeń odciążając system opieki zdrowotnej, o samym zdrowiu nie wspominając.

Jakie są usługi ekosystemowe związane z bobrami? Należą do nich oczywiście retencjowanie wody, i to takie najcenniejsze bo rozproszone w krajobrazie, a więc bardziej dostępne dla organizmów na sporej przestrzeni (w przeciwieństwie do bardzo punktowych, choć niekiedy dużych zbiorników zaporowych). Osobiście nie widzę przeszkód, żeby rolnicy mogli nawadniać swoje pola wodą ze sta1)ów bobrowych. W zależności od kontekstu może być opłacalne pozwolenie na zalanie kilku arów pola gdy jeśli wody starczy na hektar. Inną korzyścią jest ograniczony spływ biogenów w dół cieków. Warto o tym pomyśleć, gdy znów zakwit sinic zepsuje nam wypoczynek nad Bałtykiem (a to i tak najmniej poważna konsekwencja przeżyźnienia wód). Bobry pozytywnie wpływają też na hydromorfologię cieków – za darmo wykonują projekty ranaturyzacyjne. Różne aspekty bobrzej obecności oceniono np. w pracy o usługach ekosystemowych bobrów. Wprawdzie uwzględniono tam też korzyści wynikające z polowań (polowań jako takich, nie z mięsa), co według mnie jest kontrowersyjne, ale i bez tego temat US w kontekście bobrów wydaje się być obiecujący. Zapewne wartości konkretnych usług i ich sumy mogą być lokalnie różne. Tym bardziej jednak nie wolno podejmować pochopnie decyzji o ograniczaniu liczebności bobrów. Warto też zachować dystans do danych, którymi posługują się zwolennicy ograniczania liczebności bobrów np. wysokich kwot odszkodowań. W istocie, mogą one na zwykłym zjadaczu chleba robić duże wrażenie. Np. w 2021 odszkodowania za bobry w skali kraju wyniosły ok. 30mln zł. Tylko czy to tak naprawdę dużo, skoro porównywalne kwoty wydawane są na projekty związane z przywracaniem uwodnienia wcześniej zdrenowanych terenów? Sam jeden projekt renaturyzacji podmokłych terenów w małym kawałku Doliny Nidy kosztuje ponad 23mln zł (nie mam jasności jaka kwota z tej puli została wydana bezpośrednio na uwodnienie terenu bo projekt jest rozległy, ale zapewne dużo bo to najważniejsza część przedsięwzięcia). Inna sprawa, że zdarzało się instytucjom mającym „Państwowe” w nazwie wydawać na cele z definicji bzdurne wydać nawet większe kwoty  – słynny projekt Lasów Państwowych z bannerami w lasach wynosił podobno 35mln zł. Wydaje się, że stać nas na utrzymanie bobra kosztem podatnika. Tym bardziej, że korzyści z jego obecności, nawet jeżeli dokuczliwe dla części z nas, mogą znacznie przewyższać straty w skali całego kraju lub regionów. Trzeba tylko nie poddawać się nastrojom, a na spokojnie policzyć co się opłaca. Do tego czasu, jakiekolwiek, nawet wielomilionowe kwoty, są wartościami rzucanymi bez kontekstu i niemającymi żadnej wartości w rzeczowej dyskusji nad strategią gospodarowania danym gatunkiem. W tym przypadku bobrem, którego obecność i działalność może nam się w ogólnym rozrachunku opłacać.

Monitoring gatunków zwierząt

Miło mi poinformować, że dostępny jest już w wersji internetowej podręcznik “Monitoring gatunków zwierząt. Przewodnik metodyczny. Część IV. Biblioteka Monitoringu Środowiska. Inspekcja Ochrony Środowiska”. Znalazło się w nim miejsce dla kilku gatunków związanych z mniejszymi i większymi rzekami oraz innymi wodami (rak, pijawka lekarska, bóbr, wydra). Miałem też przyjemność współredagowania tej publikacji i współautorstwa jednego z rozdziałów. Ze względu na dobre opisy biologii gatunków może być interesujący nie tylko dla osób zajmujących się badaniami monitoringowymi.
http://siedliska.gios.gov.pl/pdf/publikacje/przewodnik_metodyczny_zwierzeta_4.pdf

Reintrodukcje raków

W artylule podlinkowanym na końcu prawie, że chwalą się czymś czego jeszcze nie można nazwać sukcesem. A o sukces najprawdopodbniej będzie trudno.

More