Dlaczego ostatni przykład Stradomki jest ważny dla ochrony wód (i nie tylko wód)?

Jak informowała Koalicja Ratujmy Rzeki, wtórnie też Małe rzeki, w dorzeczu Stradomki (Tarnawka, Stradomka i Potok Sanecki), mają obecnie miejsce prace związane z ochroną przeciwpowodziową.

Niezależnie od NGOsów biorących udział w próbie powstrzymania inwestora i wykonawcy przed zniszczeniami przyrodniczymi uczestniczyłem w poinformowaniu RZGW, RDOŚ i GDOŚ o skutkach prowadzonych prac.

W piśmie jakie dostałem w odpowiedzi od RZGW znalazło się zdanie wytrych, że prowadzą oni niezbędne działania przeciwpowodziowe…

I jest to prawda! Przynajmniej co do części podjętych i planowanych przedsięwzięć, nie ma wątpliwości, że są niezbędne bo np. bezpośrednio zagrażają najbliższej drodze (patrz zdjęcie). Problem w tym, że sposób przeprowadzenia tych prac budzi wątpliwości. Jedne z nich są czysto techniczne – czy zakres prac i zastosowane metody są niezbędne – np. w ok. Wieruszyc zagrożony jest kawałek drogi, natomiast większa część zmian w brzegu i korycie sięga w dół rzeki na odcinku prostopadłym do drogi. Z tym wiąże się też pytanie o konieczność podejmowania działań destrukcyjnych w korycie rzeki (ewidentne w przypadku Tarnawki w Boczowie). Istnieje szereg sposobów zabezpieczenia obiektów przy korycie przed erozją i zalewaniem, niekoniecznie związanych z nagłym przesunięciem koryta koparką (można zastosować deflektory, które odsuną nurt od drogi, a z czasem i koryto, dając żyjącym w wodzie organizmom czas na dostosowanie się do zmian). Nie chcę brnąć w szczegóły techniczne, bo to kwestia specjalistyczna i mimo zorientowania się w temacie i mógłbym za bardzo zabrnąć w spekulacje.

Poważnym problemem, który stoi u źródła problemów (m.in. tego, że stosowane są metody, które z dużym prawdopodobieństwem można zastąpić mniej inwazyjnymi) jest zlekceważenie tematu występujących w dorzeczu chronionych gatunków ryb, małży i raka szlachetnego nie tylko przez RZGW, ale też RDOŚ. Zgodnie z pismem jakie dostałem (mogę udostępnić korespondencję z RZGW na życzenie) prace zostały uzgodnione z RDOŚ, ale uzgodnienie polegało jedynie na zgłoszeniu prac, a RZGW nie zostało zmuszone do przeprowadzenia ekspertyz środowiskowych jaki wpływ na chronione gatunki będą miały konkretne rozwiązania i co zrobić, żeby ewentualne straty przyrodnicze zniwelować. Stało się to pomimo, że w dorzeczu Stradomki względnie dobrze rozpoznano rozmieszczenie chronionego gatunku – skójki gruboskorupowej, a wyniki opublikowano już w 2016r (link do publikacji), jeszcze wcześniej bo w 2014 ukazała się publikacja dotycząca występowania raka szlachetnego w Stradomce (link). Kilka lat temu prowadzono też w Stradomce monitoring ryb w ramach monitoringu GIOŚ, na stanowisku gdzie występują chronione ryby (m.in. koza bałtycka). Niemal dokładnie trzy lata temu, w ramach monitoringu GIOŚ w Stradomce prowadzono monitoring raka szlachetnego. Jakby tego było mało, jesienią 2017 przekazałem do RDOŚ w Krakowie informacje o występowaniu skójki gruboskorupowej na nieznanym dotąd stanowisku w Tarnawce. Wniosek jest taki, że dwie najważniejsze instytucje w regionie odpowiedzialne za ochronę wód nie tylko nie zorientowały się dostępnej bez żadnych ograniczeń literaturze, ale też zignorowały dane monitoringowe, do których przynajmniej RDOŚ ma pełny dostęp (i to zdaje się, że z pominięciem procedury wnioskowania o te dane). Brzmi słabo, ale może jeszcze być ewidentnym postąpieniem przeciw prawu (z pewnością przeciwko dobrym praktykom), choć trudno mi to ocenić. Pracownicy RZGW i RDOŚ choć wypada, nie są być może zobowiązani do znajomości literatury faunistycznej regionu. Ale dane GIOŚ i wysłane do nich osobiście informacje powinny mieć wpływ na przebieg nadzoru prawnego nad inwestycjami. A w przypadku obecnych robót na Stradomce i dopływach powinny wyglądać tak, że RDOŚ po otrzymaniu informacji od inwestora i/lub wykonawcy powinien wydać decyzję albo negatywną, albo owarowaną licznymi warunkami prowadzenia prac, co powinno być poprzedzone rzetelną ekspertyzą w terenie oraz wykorzystaniem danych z innych źródeł, jeśli istnieją (a istnieją). Czy jest na to przepis prawny? Tak. Zgodnie z art. 6 ust. 2 ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 r. Prawo ochrony środowiska (Dz. U. z 2020 r., poz. 1219, z późń. zm., czyli krótko mówiąc zasadą przezorności, należało podjąć wszelkie możliwe działania żeby zapobiec niszczeniu siedlisk i osobników chronionych gatunków. Takie działania powinny zostać podjęte już na etapie, gdy RDOŚ dostał informacje o planowanych działań w rzekach, w których co do zasady należy się spodziewać chronionych gatunków, ale też w rzekach, co do których dość łatwo było znaleźć informacje, że działania zapobiegawcze są ewidentnie potrzebne. Efektem tego jest prowadzenie prac w siedliskach gatunków chronionych, nie wykazywanych dotychczas, ale leżących bardzo blisko (czasem ok. 300m) od znanych stanowisk.

Prace w dorzeczu Stradomki mogły być przeprowadzone zgodnie z zasadami sztuki i tak aby ingerencja w środowisko była jak najmniejsza, z dokładnym określeniem, co i jak należy robić aby strat uniknąć.

Zgodnie ze wspomnianym wyżej pismem od RZGW, organ ten poinformował mnie, że dopiero złożył wniosek o wydanie zgody przez RDOŚ na odstępstwa od zakazów dotyczących chronionych gatunków, czyli przyznał tym samym, że takie zezwolenia są potrzebne, ale przed rozpoczęciem robót ich nie miał. Dlatego ten przykład jest tak ważny. Rodzi on pytanie, ile inwestycji wszelkiego rodzaju jest w Polsce wykonywanych bez żadnej kontroli i z pominięciem standardów obowiązujących w ochronie przyrody

Małe rzeki są na Patronite. Jeżeli chcesz mnie wspomóc darowizną wejdź na Patronite

Uwaga na pomysły “na suszę”!

Woda niedługo stanie się tematem nośniejszym niż obecna epidemia. Sam fakt, że sprawa suszy już przebija się przez temat COVID każe przypuszczać, że będzie głośno. Zapewne z ust rządzących i konkurujących z nimi ugrupowań padną liczne deklaracje wprowadzania sposobów walki z suszą, a “ulepszacze” środowiska z Wód Polskich będą się chwalić tym czego to oni nie zrobią.

More

Po co? Kolejny przykład na to, jak retoryczne może być to pytanie

Przykładów bezmyślnego niszczenia przyrody jest wiele. O ile czasem idzie za nimi jakaś korzyść społeczna lub społeczno-ekonomiczna, co, do, której można się zastanawiać czy jest warta zniszczeń, to branża hydrotechniczna przoduje w bardzo wyspecjalizowanym rodzaju niszczenia przyrody – niszczenia przyrody bez takich korzyści.

Przeglądając mapy Google nieco przypadkowo najechałem na znane mi miejsce w okolicach Pińczowa. To fragment rzeczki Strugi Podłęskiej, gdzie przebija się ona przez ścianę kredowych margli.

More

Ślad po żywej dolinie

Nie będę się długo rozpisywał. Zdjęcie przedstawia ślad po dawnej dynamice rzecznej doliny. To jeden z odcinków doliny rzeki Kisieliny poniżej miejscowości Brzeźnica (małopolskie). Rzeka już dawno została uregulowana.

More

O melioracjach dawniej

Przytaczam kilka znaczących fragmentów tekstu opublikowanego w 1967r. Żeby nie było, że posługuje się wyrwanymi z kontekstu stwierdzeniami, zainteresowanych odsyłam do artykułu: Czarnecki Z., Ladorski H. 1967. Zmiany środowiska życia ptaków wywołane melioracjami wodnymi na przykładzie rzeki Warty. Chrońmy Przyrodę Ojczystą 4: 11-21.

More